Listy z Iwo Jimy zaliczam już teraz do moich ulubionych filmów wojennych, film ten ma na prawdę wiele zalet, przede wszystkim, świetne aktorstwo z Kenem Watanabe na czele, znakomite zdjęcia, dźwięk, i sama fabuła tego obraz stoją na bardzo wysokim poziomie, aczkolwiek nie wszystkim się spodoba...ponieważ faktycznie, akcja filmu nie ma zabójczego tempa jak przystało na większość nowych produkcji wojennych, także trzeba trochę się po prostu wczuć w klimat filmu i całą jego historię...dlatego ja miałem aż trzy podejścia do niego...i tak na prawdę trafił we mnie gdy obejrzałem go sam w spokoju, radzę wam także obejrzeć go samemu lub po prostu w odpowiednim towarzystwie, podobnie zresztą jak Sztandar Chwały. Krótko porównując oba filmy, bardziej mi odpowiada właśnie "Listy z Iwo Jimy", gdyż nie ma w nim nadmiernego patosu, którym niestety trochę mnie zraził "Sztandar Chwały" (ale właściwie taki miał być ponieważ jednak to film o bohaterach USA...) i jest w nim przede wszystkim także więcej scen batalistycznych, głównie w drugiej połowie filmu widz już się nie może nudzić, Sztandar Chwały zniechęca bardziej, gdyż kiedy zaczyna się już konkretna bitwa, to nagle zostajemy przerzuceni do scen gdy nasi żołnierze są już w USA uznawani za bohaterów, i tak co chwile, także jest trochę takiego bałaganu, reasumując Listy z Iwo Jimy są filmem konkretniejszym i bardziej spójnym.