Film Eastwooda jest świetnie zrealizowany - te nieco wyblakłe zdjęcia, właśnie jak klisze sprzed pół wieku, ta powolna nostalgiczna narracja, jak dawna przeszłość ożywiana czyimiś wspomnieniami. Jest w filmie parę scen, zapadających w pamięć - żołnierze ginący posłusznie, jeden po drugim od odpalanych własnoręcznie granatów czy "rozwiązanie" przez Amerykanów problemu japońskich jeńców. Ale ogólnie to kolejny antywojenny obraz, udowadniający prawdę o bezsensie wojny, konflikcie między prywatnymi przekonaniami a lojalnością wobec własnego kraju i o tym, że bez względu na ideę, dla której się walczy, po każdej ze stron są ludzie - dobrzy i źli po prostu. I jeszcze refleksja jak ciężko rozbić monolit stereotypów i dostrzec po drugiej stronie barykady jednostki zamiast wrogiej masy mięsa do odstrzału.
Zgadzam się, bardzo dobry film wojenny, jeden z niewielu prezentujący drugą wojnę światową od strony Japończyków (na dodatek zrealizowany przez Amerykanów). Bardzo dobrze pokazuje, że Japończycy to tacy sami żołnierze, jak Amerykanie, Rosjanie, Polacy - ludzie walczący o swój kraj, nie zawsze z tego zadowoleni i nie zawsze dumni. Niszczy w jakiś sposób portret Japończyków (oczywiście w czasie wojny) jako bezlitosnych agresorów żądnych amerykańskiej krwi - choć nie brak rzecz jasna wyjątków. Film robi wrażenie, popis Eastwooda - ode mnie 8/10.